Marta postanowiła znów ugotować obiad (wczoraj ugotowała pierwszy, Mateusz pomagał mieszając i wsypując bazylię).
Niezmiennie dziwi ją, że 'ten sos już jest gotowy' oraz nie nudzi jej się 'próbowanie'.

'To będzie ostatnia' słyszę o niezliczonej ilości próbowanych łyżeczek pysznego sosu.

No cóż, jak się umie gotować, to ma się prawo i degustować.
Choćby i do dna.
W tym czasie Mateusz pomagał Tatusiowi. Nie zdążyłam uwiecznić przyczepy pełnej cegieł, ale powiem z podziwem - nie obijał się.


Kiedy dotarłam (z nadzorowania siostrzanych wyczynów) na plac boju, Mateusz miał siłę zawieźć już tylko dwie cegły. Dobre i to.

Sprawa nie jest taka prosta, bo cegły pochowały się w kupie gruzu.
Trzeba je jeszcze odeskortować.

I potłuc.
Nie uszkadzając skóry do kości .
To trudne.
Po zachodzie słońca człowiek jednak już nie może tłuc, zadowala się więc wymiecieniem ładunku.

Marta też w tym czasie zabiera się do pożyteczności ('nie mogę ładować za dużo cegieł, bo mi taczkę obciążają'). Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jakim cudem ona z tym gania. Ja nie daję rady.

I jest w porzo… do czasu, gdy człowiek nie wpadnie na pomysł, żeby zakosić siorze sprzęt ciężki.

Są przepychanki słowne, nadużywanie siły oraz produkcja decybeli.

Tak wygląda Człowiek Który Ma Krzywdę.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz