do przeszkola, a tam Marta wpada (dla odmiany zadowolona, bo zawsze się krzywi, że czemu tak wcześnie przyszłam tylko 3 minuty po zamknięciu) i z dumą pawią obwieszcza, że wyrwała zęby dwóm koleżankom.
Przysiadłam. Spróbowałam zebrać myśli.
Zapytałam: czemu?
A ona na to, że 'bo ją poprosiły'.
Mogłabym wdać się w powątpiewania, gdyby nie dwa corpusy delicti drobiące wokół swej wybawczyni z zakrawionymi artefaktami w husteczkach. Widok, po którym lepiej nie iść od razu na foie gras za 100zł za plasterek. I te zakrwawione bezzębne uśmiechy... Bajka.
Gdzie doszło do zabiegów?
Pod stołem. Przykryły się obrusem, żeby nikt nie zauważył.
Skutecznie.
Dziś pani doktor oświadczyła, że Marta jest najwyraźniej następczynią, jakiej od lat wyczekuje.
Niech oprócz uczulenia na kota znajdzie jej kilka innych zwierzątek, z którymi kontakt jest wysoce niepożądany i przyszła asystentka z pewnością przerzuci się z marzeń o leczeniu zwierząt na ludzi.
Podobno człowiek też zwierzę.
Tylko jakby trochę bardziej...
sobota, 30 stycznia 2010
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Tygrysy Europy
dziękują Oli i Pawełkowi za zaproszenie na urodzinową imprezkę.
Choć Marta tak naprawdę była lwicą.
A Mateusz kotkiem.
A imprezka super, bo nie trzeba było brać udziału w żadnych odgórnych zabawach, tylko można było cały czas niezależnie fisiować.
Fisiownie jest w cenie.
Choć Marta tak naprawdę była lwicą.
A Mateusz kotkiem.
A imprezka super, bo nie trzeba było brać udziału w żadnych odgórnych zabawach, tylko można było cały czas niezależnie fisiować.
piątek, 22 stycznia 2010
nie miałam czasu ostatnio
nic pisać, choć dużo się działo i jeszcze do tego wrócę, ale to jedno muszę zrobić:
Fot. BABA
Tak się kończy miękkość serca Dziadka względem łez wnuków.
Peryskop na golfie, spaliny z dala od nosów i już można załapać syndrom konia cyrkowego wożąc ich po rondzie na sankach. Codziennie. Dłuugoo...
czwartek, 14 stycznia 2010
wczoraj to było
Najwyraźniej kamerzyści są szybsi od fotografów....
Ale za to dzieci są szybsze od wszystkich - nie mam pewności, czy batoniki wytrzymały w całości samą już drogę do krzeseł. Naprawdę nie wiem...
Gdy tydzień temu zadzwoniła "Ciocia, która dotąd była Tenorem, a obecnie okazała się być koloraturą" i zapytałam, czy Marta z Mateuszem chcieliby zasilić grupę śpiewających, to odpowiedziałam, że Marta na pewno tak, a Mateusz na pewno nie. W jakim byłam szoku, gdy Mateusz oświadczył, że propozycje rozważy!
Rozważył - negatywnie, co zupełnie mnie nie zdziwiło.
Marta nie rozważała w ogóle, bo przecież 'śpiewanie to jej specjalność'.
Znaczy się - nuda.
Aż w drodze na próbę Mateusz jednak się decyduje.
W dniu występu oświadcza, że śpiewanie jest nudne, ale wciąż nie zmienia zdania.
Zszokowana Mamusia uczy się parkować w zaspach...
Ale za to dzieci są szybsze od wszystkich - nie mam pewności, czy batoniki wytrzymały w całości samą już drogę do krzeseł. Naprawdę nie wiem...
Gdy tydzień temu zadzwoniła "Ciocia, która dotąd była Tenorem, a obecnie okazała się być koloraturą" i zapytałam, czy Marta z Mateuszem chcieliby zasilić grupę śpiewających, to odpowiedziałam, że Marta na pewno tak, a Mateusz na pewno nie. W jakim byłam szoku, gdy Mateusz oświadczył, że propozycje rozważy!
Rozważył - negatywnie, co zupełnie mnie nie zdziwiło.
Marta nie rozważała w ogóle, bo przecież 'śpiewanie to jej specjalność'.
Znaczy się - nuda.
Aż w drodze na próbę Mateusz jednak się decyduje.
W dniu występu oświadcza, że śpiewanie jest nudne, ale wciąż nie zmienia zdania.
Zszokowana Mamusia uczy się parkować w zaspach...
Podczas występu Mateusz wciąż musiał myśleć, że śpiewanie jest nudne. Udało mu się jednak zapamiętać, żeby nie spiewać do butów. A że Pan Dyrygent jest z przeciwnej strony?
Drobiażdżek.
Cały czas było mu jednak jakoś ciasno...
Marta natomiast nie miała z niczym problemów. Nawet wampirze głoski zaczynają już jej wychodzić...
Jedyne z czym Marta miewa teraz problemy, to rozpoznawalność.
Wujek nie poznał, Babcia nie poznała...
Uparła się na krótkie włosy, zimna była na błagania Matki i szyderstwa Brata... niech pocierpi.
Za dwa miesiące odrosną...
środa, 13 stycznia 2010
nowe dzieło
A w zasadzie dzieł wiele.
Bo i ręce nie próżnują.
Tylko dzieła produkują.
Taśmowo.
Marta mówi, że zapomniała jednej literki, ale po rysunku widać, o co chodzi.
To piłkarz. Piłka. I bramki.
To taki pan. Piłkarz chyba. Szczęśliwy. A to wokół niego to wirusy. Podobno super.
Samochodzik i samochód. I droga.
Też kiedyś rysowałam samochody ze szprychami. Obowiązkowo.
wtorek, 12 stycznia 2010
zabawa
Ostatnio, u Dziadków, dzieci wpadły na pomysł genialnej zabawy pt: "zrzuć Tatusia z wersalki", która przerodziła się naturalnie w zabawę pt: "zrzuć dzieciaki z wersalki" oraz "zrzuć wszystkich ze wszystkiego i nie pozwól im wrócić".
Goście Dziadków wielce byli radzi słysząc odgłosy najzwyklejszej przemocy rodzinnej, dochodzące z pokoju obok.
Odgłosów nie nagrałam, widoki natomiast były następujące:
Goście Dziadków wielce byli radzi słysząc odgłosy najzwyklejszej przemocy rodzinnej, dochodzące z pokoju obok.
Odgłosów nie nagrałam, widoki natomiast były następujące:
Niby to wstyd dla fotografa, ale telefon znów się przydał.
poniedziałek, 11 stycznia 2010
wczoraj
dzieci dały Tatusiowi laurki urodzinowe.
Nie mogli zejść na sniadanie, bo musieli zrobić 'coś bardzo ważnego'.
Marta narysowała lisy i zające,
Ale najważniejsze są serduszka.
Wszystkiego najlepszego, Tatuś!
Nie mogli zejść na sniadanie, bo musieli zrobić 'coś bardzo ważnego'.
Marta narysowała lisy i zające,
a Mateusz narysował Forda.
Ale najważniejsze są serduszka.
Wszystkiego najlepszego, Tatuś!
środa, 6 stycznia 2010
podsumowanie okołonoworoczne
- 10.12. zawiozłam telefon (po raz trzeci) do serwisu - znów skazana na rekina
- 15.12. okazało się, że blender też nadaje się do wymiany, też po raz trzeci
- 16.12. odebrałam telefon z serwisu - naprawiony chyba po raz pierwszy
- 18.19. przy -15st. umarł akumulator - Dziadek zmarzł i zbiedniał
- zaraz potem okazało się, że zepsute oczy ma nie tylko Mateusz, ale i Marta
- 19.12. (w moje własne urodziny) zepsuł się mój własny ekspres (po raz czwarty) - chcąc nie chcąc, z kawy włoskiej przeszłam na turecką, fuj
- potem, Babcia zadzwoniła, że nie przyjdą złożyć mi życzeń, bo skręciła kolano na nartach
- 28.12. był w ogóle dniem strasznym i nie będę o nim mówić
- w Sylwestra zepsuła się pralka, chyba nie muszę dodawać, że z całym załadunkiem
- 02.01. Tatuś naprawił pralkę i można było załadunek uratować
- 05.01. przyniósł mi naprawiony kabelek do lampy, który zepsuł się w październiku
- od 03.01 próbuje naprawić ekspres
Wyraźnie widać tendencję poprawkowo-rosnącą.
Niech tak zostanie, niech tak zostanie, niech już tak zostanie...
wtorek, 5 stycznia 2010
dzieci nasze
lubują się ostatnio w pisaniu książek obrazkowych.
Dużo ich powstaje.
Nie nadążam z archiwizacją przed anihilacją.
Ale z dzisiejszą zdążyłam - Marta wręczyła nam, żebyśmy sobie poczytali.
Na zdjęciu wystąpili (od górnego lewego rogu):
WDRA, LEF, KOT, KONi, OŚOŁ, ZAJONiC, PiEJS, PAF, WiLK, NiEDZIWJEĆ, TYGRYS, GEPART, MAŁPA
Dużo ich powstaje.
Nie nadążam z archiwizacją przed anihilacją.
Ale z dzisiejszą zdążyłam - Marta wręczyła nam, żebyśmy sobie poczytali.
Na zdjęciu wystąpili (od górnego lewego rogu):
WDRA, LEF, KOT, KONi, OŚOŁ, ZAJONiC, PiEJS, PAF, WiLK, NiEDZIWJEĆ, TYGRYS, GEPART, MAŁPA
Subskrybuj:
Posty (Atom)