Tylko teraz... skrzypce, czy wiolonczela?
Wiolonczela, czy skrzypce??
wtorek, 25 maja 2010
poniedziałek, 24 maja 2010
w poczekalni u lekarza
Marta: Do której klasy chodzisz?
Dziewczynka: Pierwszej.
Mt: Muzycznej?
Dz: Hę?
Mt: Muzycznej??
(Dziewczynka patrzy lekko krzywo)
Dz: Nie. Normalnej.
Dziewczynka: Pierwszej.
Mt: Muzycznej?
Dz: Hę?
Mt: Muzycznej??
(Dziewczynka patrzy lekko krzywo)
Dz: Nie. Normalnej.
sobota, 22 maja 2010
było trochę niepewności
ale dojechać się udało!
W nagrodę za spóźnienie, weszliśmy pierwsi, tzn, Marta weszła.
I wyszła, jak widać, o własnych, zadowolonych z siebie siłach.
Z powodu niepewności w wyborze instrumentu, przeszliśmy przez kilka pokazowych pokoików.
Zaczęliśmy od cudnej pani fortepianki - trzeba było rzucać piłeczką i machać rękami.
Prościzna.
W sali smyczków było zajęte
to poszliśmy obejrzeć flet poprzeczny.
Jak dla Marty - odpada.
A tak wyglądało dziecko po wyjściu ze skrzypiec.
(A tak wyglądał brat Dziecka, w między czasie.)
Pani dała nawet Marcie przeciągnąć smyczkiem i zagrać.
Jeszcze tylko wiolonczela kusi, ale brakło prezentacji.
Co wybrać, co wybrać?
Może lepiej poczekać najpierw na wyniki? :)
ostatnia lekcja
czwartek, 20 maja 2010
bardzo źle
się podobno zachowywały chłopaki na angielskim w przedszkolu.
Tak źle, że lekcja w ogóle się nie odbyła.
Odebrałam Martę z napisaną do połowy listą zasad zachowania.
3/4 zdań zaczyna się od 'NIE'.
Na resztę na razie zabrakło czasu.
A Mateusz narysował dla mnie mapę.
Do czego ta mapa?
Jeszcze nie wie.
Tak źle, że lekcja w ogóle się nie odbyła.
Odebrałam Martę z napisaną do połowy listą zasad zachowania.
3/4 zdań zaczyna się od 'NIE'.
Na resztę na razie zabrakło czasu.
A Mateusz narysował dla mnie mapę.
Do czego ta mapa?
Jeszcze nie wie.
poniedziałek, 17 maja 2010
No i stało się
Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie, nawet go tak trochę oczekiwałam, ale gdy już nadszedł, to się tak lekko... zawiodłam.
Nadejszła wjekopomna chwiła, kiedy to oboje naszych dzieci zażądało zamknięcia drzwi od pokojów na noc.
Mateusz chciał sobie słuchać ukochanego utworu "Zbudź się, zbudź, harfo i cytro, (...) chcę obudzić ci drzemkę", grającego prosto do ucha ze stojącego przy łóżku budzika.
Marta w tym czasie chciała mieć święty spokój i układać żaby oraz pieski plastikowe, na specjalnie dla tego celu przygotowanym łożu.
Jeeennnyyyy.... to już?
Nadejszła wjekopomna chwiła, kiedy to oboje naszych dzieci zażądało zamknięcia drzwi od pokojów na noc.
Mateusz chciał sobie słuchać ukochanego utworu "Zbudź się, zbudź, harfo i cytro, (...) chcę obudzić ci drzemkę", grającego prosto do ucha ze stojącego przy łóżku budzika.
Marta w tym czasie chciała mieć święty spokój i układać żaby oraz pieski plastikowe, na specjalnie dla tego celu przygotowanym łożu.
Jeeennnyyyy.... to już?
piątek, 7 maja 2010
na szczęście
Mr: Ja-a! Ale niegrzeczni chłopcy! Przebiegli przez ulicę i nawet się nie rozejrzeli!
A: No, to było nieostrożne.
Mr: Nawet cię nie widzieli.
A: Na szczęście JA ich widziałam. I na szczęście zobaczyłam ich na czas...
Mr: Bo jakbyś ich nie zobaczyła, to by została tłusta plama...
A: Na szczęście ich ZOBACZYŁAM.
Mr: No i na szczęście nie byłaś pijana, bo byś ich zobaczyła takich... rozmytych, że byś ich nie zobaczyła...
A: No, to było nieostrożne.
Mr: Nawet cię nie widzieli.
A: Na szczęście JA ich widziałam. I na szczęście zobaczyłam ich na czas...
Mr: Bo jakbyś ich nie zobaczyła, to by została tłusta plama...
A: Na szczęście ich ZOBACZYŁAM.
Mr: No i na szczęście nie byłaś pijana, bo byś ich zobaczyła takich... rozmytych, że byś ich nie zobaczyła...
Subskrybuj:
Posty (Atom)