Tkwi w jednym miejscu i liże.
Dżemik morelowy.
Tak to jest jak dzieci-świnki opuszczają w pośpiechu dom po śniadaniu.
Oto nieliczne kwestie Mateusza, które zdążyłam spisać po tym, jak ustaliliśmy, że Marta uratuje zwierzę, jak już trochę się naliże:
Czy on tu zostanie?
Na zawsze?
A my go oswoimy?
…
Nazwiemy go Stefan…
Ale się klei! O ja cię, ale się klei!
A nie można go dzisiaj wypuścić tylko że go jutro wypuścić?
…
Jutro go wypuścimy, bo mi się on podoba.
Kiedy uznaliśmy, że nalizał się dość, Marta oświadczyła:
'Ja go wyniosę!', po czym dodała: 'Ciekawe, jak on się czuje…'
Taki pasikonik, to fajna rzecz.
Dobra na mózg.
A to Mateusz.
Bada.

I sprawdza, czy lizanie jest fajne.

Podobno fajne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz