poniedziałek, 30 listopada 2009

od dłuższego już czasu

miałam takie pełzające w tylnej części podświadomości podejrzenie, że Tatuś jest kretem.
Jaki zdrowy człowiek wstaje w sobotę rano, żeby wykopać dziurę? Tylko po to, żeby wsadzić tam dzieci, a potem zaraz zakopać? Dziurę, rzecz jasna.

A Tatuś wstał. I kopał. Dla niepoznaki mówił, że nie lubi i w ogóle, ale wyglądał na dość zadowolonego z siebie (choć chyba nie bardziej, niż Synek).



(gąsieniczka)




A potem wręczył dzieciom kieł.
"Knura lub jakiegoś dzika. "



O ja cię!


Marta sprawdzała w lustrze - mówi, że jest tak samo bielutki, jak jej nowe zęby.

sobota, 28 listopada 2009

danger

W ogonku na zamkniętym przejeździe:
Mr: Nie stójmy za tą cysterną, bo wybuchnie! (zupełnie jakbyśmy mogli teraz stanąć na jednym kole i wymanewrować w bezpieczne miejsce)
Mt: Nie wybuchnie, bo jest z grubego metalu.
Mr: Nie takiego grubego...
Mt: Grubego, przecież widzę.
Ja: Nawet jakby wybuchło, to byśmy tak szybko umarli, że nawet byśmy nie zauważyli. Nie ma się co przejmować.
Mr: Jak to?
Ja: Umarlibyśmy od uderzenia powietrza. Od razu. Bo często umiera się z zupełnie innych przyczyn, niż by się wydawało. Np. ludzie w pożarze nie umierają od spalenia, tylko od wysokiej temperatury. Duszą się albo serce przestaje pracować i... umierają na serce. A dopiero potem się spalają.
Mt: No. Potem mają zapalenie płuc. I serca.

Po przejechaniu przejazdu (wciąż za niefortunną cysterną):
Mt (obwieszcza): Tlen to powietrze.
Ja: Nie. Tlen to tlen. A powietrze to powietrze. Ale tlen jest w powietrzu. Jakby go nie było, to byśmy się szybko...
Mt: udusili!
Ja: Tak. Ale znowu zupełnie czystym tlenem też nie byłoby tak łatwo oddychać.
Mt: No... bo tlen musi być brudny...

czwartek, 26 listopada 2009

listy


6.12. się zbliża, rodzice w rozsypce, trzeba było zażądzić pisanie listu.
Akurat tego właśnie dnia kolega przyniósł do przedszkola smoka, więc Marta nagle przestała marzyć o piesku, a Mateusz o Lego.

List Marty nie pozostawia wątpliwości.




List Mateusza miał zasadniczo być kopią, którą dyktowaliśmy mu po literce, ale na etapie 'smoka' okazało się, że pięciolatek żadnej pomocy w literowaniu nie potrzebuje.
Marta obraziła się, że znów się zachwycam.
Tatuś obraził się, gdy powiedziałam, że synek go prześcignął.





Miałam wczoraj wątpliwą przyjemność zostać wprowadzona w świat wyżej narysowanych smoków na półce w sklepie.
Nieśmiało zapytałam, co będzie, jeśli Mikołaj przyniesie im coś innego.
Z niekłamaną lekkością oświadczyli, że nic.

Ulżyło mi.
Takiej matce, jak ja niewiele do szczęścia potrzeba.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Mateusz marzy

o Barbie.

W sumie, to o zestawie, że tam takie lalki zjeżdżają w samochodach po zjeżdżalni, wpadają do wody i w ogóle...
Marzy, bo tam jest taka śliczna małpka. Na zjeżdżalni.
Widział w reklamie.
Zamówił u Mikołaja.

A jak nie, to tor wyścigowy by chciał.
W zasadzie zamówił trzy.
Nie oczekuje aż tylu.

W zasadzie, to chciałby dostać 'Hotłil pokonaj mnie' albo 'Pomaluj swoje auto', ze takie autka wpadają do wody i zmieniają kolory.

Generalnie, wszystko w życiu Mateusza sprowadza się do jednego.

sobota, 14 listopada 2009

seria ze świąt 2007




W większości przypadków można być pewnym autorstwa.
W końcu, jak ktoś dostał od Mikołaja Prawdziwy Aparat, to tak chętnie się nim nie dzieli (choć jednak dzieli się...).

czwartek, 12 listopada 2009

wielka trójca

wyglądała właśnie tak na urodziny Mateusza









Kolejność pozowania - zachowana.
Stosunek do czynności również...

poniedziałek, 9 listopada 2009

podobieństwo

Dawno, dawno temu, gdy Marta miała może ze 3 lata i była naprawdę mała, jak na eksperyment dla pięciolatka, szanowna Mamusia postanowiła zrobić na niej doświadczenie zaczerpnięte z filmu o psychologii rozwojowej.
Recz polega na tym, że sadza się delikwenta przy stole, kładzie przed nosem kostkę czekolady i mówi: możesz zjeść ją teraz albo poczekać (powąchać ją tu sobie, pooblizywać się w agonii), a za 5 minut dostaniesz 4 kostki.
Marta poczekała bez mrugnięcia okiem.

To najprawdopodobniej jedyna cecha, której nie ma po mnie.

Niewykluczone, że może to być też jedyna cecha, którą po mnie ma Mateusz.

Jak to dobrze, że to Tatuś jest Głową Finansową.

wtorek, 3 listopada 2009

zasypianie

Dziś wieczorem Marta zaczęła snuć dyplomatyczno-marketingowe opowieści o tym, jak to dzieci szybko zasypiają bawiąc w łóżku.
Słowa długie i sugestywne.
Naprawdę, przecież wczoraj też się bawiła i zasnęła szybciutko!
'Mogę, mogę?'

Nie wiem, czemu się zgodziłam.

Ale faktycznie, minęło dopiero 58 minut, a ona już mówi dobranoc.

Mateusz jeszcze nie powiedział.
Składa statek.
I coś pisze.

Normalnie skarży się na bezsenność, gdy nie zacznie chrapać w 4 minuty po zgaszeniu światła.