piątek, 29 października 2010

Mateusz się cieszy

nowymi śniegowcami.










































W życiu jeszcze takich nie miał!

Jak Golfsztrom się zatrzyma, to będziemy pożyczać.

czwartek, 21 października 2010

nagły okrzyk z odległego pokoju

Mr: Lektura!!!
Uwielbiam lekturę!

A: A co to jest lektura?

Mr: No niee wieem...
Ale muszę ją przeczytać.
Pierwszą część o Koziołku Matołku.

A: A kto ci kazał?

Mr: Pani Zdzisia.

A: A kto to jest pani Zdzisia?

Mr: Pani od biblioteki.

(chwila błogosławionej ciszy)

Nawet już dawno ją miałam przeczytać, ale nie zdążyłam, bo ją przywaliłam książkami i dopiero ją znalazłam.

(chwila błogosławionej ciszy)

Mr: O! Nawet jest napisane, że lektura szkolna.

A: A której klasy?

Mr: Pierwszej.. chyba. Bo z regału pierwszych klas. Tam, gdzie bierzemy.

poniedziałek, 18 października 2010

Podobieństwo wizualne

W tłumaczeniu stopnia podobieństwa swoich dzieci do poszczególnych rodziców, od lat podpieram się teorią, że Mateusz ma jeden gen po mnie, a Marta tyle samo po Tatusiu. Niech nauka krzyczy, aż zsinieją jej płuca, ale skoro uważam, że teorię ewolucji między bajki włożyć, to może przy okazji uda mi się obalić coś bardziej doświadczalnie powtarzalnego...?
A co!
To nauka powinna pokornie pochylać się przed stworzeniem.
Nie na odwrót.

Ad meritum: zafascynowana swą teorią jednogenowości, od kilku miesięcy spisuję dowody na to, że Marta jest jednak córką tego pana, którego wszyscy uważają za jej ojca, a Mateusz jest dzieckiem swojej matki, choć tak trudno w to uwierzyć.

Oto lista:

Marta:
1. stara się być dzielna, nawet jak boli (do tej cechy może przyznać się tylko Tatuś)
2. rysuje obrazki, które żyją (Mamusia rysuje obrazki, które tylko żenują)
3. ma stopy po Tatusiu
4. opala się, na dodatek szybko i ładnie (czym z góry można przekreślić jej podobieństwo do Mamusi)
5. jak ma do wyboru, to sięgnie po słone, a nie słodkie (co za błąd!)
6. budzi się w tej samej części łóżka,  w której zasnęła (niepojęte)
7. potrafi czekać, w czym zupełnie bije Mamusię na głowę.
Miała chyba 3 lata, kiedy przeprowadziłam na niej eksperyment dla pięciolatków. Kładło się na stole jeden kawałek czekolady i mówiło: 'Możesz zjeść ją teraz albo za 5 minut dostać cztery kostki.' Jedyne co Marta była w stanie wtedy zrozumieć, to że 5 minut to bardzo długo. I co? I oparła głowę na blacie i poczekała na dźwięk minutnika, podczas gdy brat z Mamusią zjedli po swojej kosteczce. Czy ktoś kiedyś widział takie dziecko?? Niepojęte...
8. jak Tatuś - rzadko pamięta swoje sny
9. przez całe wakacje ćwiczyła 'drrryń', żeby nauczyć się wymawiać głoskę 'r'

Mateusz:
1. panikuje identycznie, jak Mamusia, choć dopóki go nie boli, to i tak jest dzielniejszy od niej
2. rysuje obrazki, w których można się pewnych rzeczy domyślić., natomiast dużo bardziej interesuje go konstrukcja kredki
3. ma śliczne stópki, po Mamusi
4. opalanie to kolejna rzecz, która dowodzi, że jednak został podmieniony w szpitalu
5. jest w posiadaniu chyba ośmiu plomb, w tym dwóch po leczeniu kanałowym - wniosek? SŁODKIE!!! ma tez słabe zęby i ciasną szczękę, jak Mamusia, czyli może jednak nie podmienili...?
6.jeśli o północy wciąż jest na łóżku, to można spodziewać się, że złośliwie udaje, że w ogóle zasnął
7. oczekiwanie na cokolwiek podnosi mu ciśnienie do poziomu wrzenia - już tydzień przed urodzinami domaga się prezentu i szpera po wszystkich zakamarkach...
8. opowiada sny barwne i pełne niespodziewanych zwrotów akcji
9. jeśli po minucie prób wciąż czegoś nie umie, to znaczy, że ćwiczenia są głupie. A w zasadzie, to wszystkie ćwiczenia są głupie. Z tego samego powodu, Mamusia właśnie nie została mistrzem pisania bezwzrokowego na klawiaturze. Program jej nie pochwalił...

Jest jednak jeszcze jeden dowód, na dodatek - fotograficzny.
Oto niezmanipulowana historia dwóch zaskakująco podobnych do siebie wydarzeń.

Cykl pt.: "Dobrze, że miałam telefon"

Historia nr 1,  pt.: "Dwie pary bliźniacze"

Akt I
Pochlipywanie z tylnego siedzenia






























Akt II
Trzykilometrowy powrót







































Akt III
Jest tam jeszcze kto?






Akt IV
Ano jest





































Akt V
Pochlipywaniom mówimy dość








 




































Historia nr 2, pt.: "Powrót taty z kolacji biznesowej"



 Też zauważył po wyjściu. Z restauracji.





Ileż to podobieństwa może przenieść pojedynczy gen!!

środa, 13 października 2010

w zerówce

A: Mateusz, co fajnego wydarzyło się dzisiaj w przedszkolu?
Mt: Pani Małgosia kazała nam narysować ludka. I raz narysowałem Wojtusia z brodą, ale dzisiaj narysowałem ludka z pisiakiem.
A: konieczny mu był ten pisiak?
Mt: Tak, konieczny. Bo chłopacy mają sisiaki.
A: I pani Małgosia była zadowolona?
Mt: Nie.
A: I ci powiedziała?
Mt: Że wygłupy mają swoją granicę.

wtorek, 12 października 2010

Jeśli dobrze pamiętam

to początek czarnej serii miał miejsce w dziesiątą rocznicę ślubu Tatusia z Mamusią (razem wziętych).
Minęły już prawie dwa miesiące, a ofiar - jak widać - wciąż przybywa.
Patrząc na to zdjęcie, można by wysnuć pewne błędne wnioski...