środa, 1 lipca 2009

przez ostatni miesiac

od 16 do 168 razy dziennie, codziennie, odpowiadalam na pytanie 'no kiedy wreszcie pojedziemy na te wakacje??'.
Mial byc basen, mnostwo dzieci i ukochana ciocia Basia (niekoniecznie w tej kolejnosci).

Odkad jestesmy na wakacjach, co wieczor, od 35 do 48 minut kazdego wieczora wysluchuje tesknych placzy Marty za Tatusiem. O tym, jak za nim teskni, jak juz chce do domu, jaki to Tatus jest cudowny, kochany, zawsze dobry, nigdy sie nie zlosci, a nawet o tym, jak to nigdy, przenigdy na nia nie nakrzyczal.
Mateusz nie moze byc gorszy, wiec opowiada o tym, jak to on teskni wieczorem i ranem, wieczorem i ranem, wieczorem i ranem. Gdy te licytacje przebil kolejny rozpaczliwy ryk Marty, podjal rekawice i zadeklarowal, ze on teraz tak sie rozplacze, ze obudzi slonce...
Serce mi rozkroil.

Cos mi mowi, ze socjalistyczne przywileje dla samotnych matek nie byly wcale takie niesprawiedliwe...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz