czwartek, 29 grudnia 2011

pomocni

A: Marta, potrzymasz Dzidzię? Skoczę do łazienki.
Mr: Jasne. Mateusz robi nam właśnie sniadanie.
A: Ach ten Mateusz! Lubi gotować, jak prawdziwy kucharz.
Mr: No i zrobi je za jednego petszopa :)
A: Co?? Jak za to za petszopa?
Mr: No, już sobie wybrał jednego. Rano.
A: Hmmm... a nie lepiej byłoby umówić się, żeby zrobił wam śniadanie za to, że ty jutro wam zrobisz?
Mr: Hmmmm... no może... ale on już sobie wybrał...

Ciekawe co dostanę za zrobienie obiadu...?

wtorek, 27 grudnia 2011

szczęśliwy dzień

zaczęła Maja od szerokich uśmiechów do Mamusi. Całkowicie świadomych!
Mamusia co prawda na nadanrza z aparatem, ale jeden półuśmiech udało się zarejestrować na ostro.
Fajny, nie?




































Książki mówią, że to duuużo za wcześnie, ale kto by się przejmował książkami!
A Pan Doktor już 2 tygodnie temu mówił, że jestem bardzo rezolutna, więc co w sumie...?


Marta zachwycona






Mateusz zachwycony podwójnie






To szczęśliwy dzień.



 

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Dziadek się martwi

o wnuczkę najmłodszą.
Bo nie dość, że mieszka w zsypie, to jeszcze śpi na podłodze.

Wnuczka zdaje się mieć to wszystko w nosie







A czasem jakby trochę pomstuje






No ale cóż... Jak patologia, to patologia.
W życiu trzeba być konsekwentnym.

piątek, 9 grudnia 2011

seven days

Po siedmiu nocach prób urodzenia się, nadeszła godzina -2:40
Dzieci ćmoknęły Mamusię w brzuch i powiedziały miękko: "Dzidziusiu, urodź się wreszcie".
Mgła stulecia nie odstraszyła wędrowców po szczęście.









Na izbie przyjęć...




niektórym jest do śmiechu bardziej




a niektórym chwilami trochę mniej.




Pani jednak uznała, że faktycznie rodzimy i pojechaliśmy windeczką...
A chwilę potem zeszliśmy sobie pięterko niżej :)



Dzień 1

Jestem małym, zapuchniętym, śpiącym kurczakiem.





A potem przyjeżdża Rodzina i klan M&M'sów nieświadomie wzbudza alarm na oddziale, zapisując się w annałach szpitala, jako 'ci, którzy porwali dziecko'.
Mamusia nie pomyślała, że wyniesienie dziecka poza oddział może wygladać groźnie.
Przecież poszliśmy przywitać się z Rodziną!














Rodzina rozpacza, że Dzidzia nie może wrócić do domu już dzisiaj.
Mamusia próbowała co prawda się już zerwać, ale dohtory pukają się w czoło...



Dzień 2


Drugiego dnia jestem tak samo śpiąca, jak dotąd, ale zaczynam papuśnieć...







A wieczorem przyjeżdża Ciocia Nela, popiskuje z radości i strzela króciutką sesyjkę.


Fot. nel.k




Fot. nel.k



Fot. nel.k


Dobrze jest przyjaźnić się z artystami :))))





Dzień 3



Papuśnik do domku wraca!







Dzień 4

A w domu wszyscy chcą do Dzidzi.



Tylko Mateusz jest chory i nie może za blisko. Wykazuje równocześnie zrozumienie i zawód.
Mądre dziecko.






Marta natomiast chyba najszczęśliwsza w całym życiu swoim.












Joł, starszaki, joł!






Dzień 5


Każdego następnego dnia wciąż ten sam zawód - Dzidzia śpi? Znowu? Ooooo, jaka ona śliczna...







Dzień 6


A jak nie śpi, to ziewa :)





Mateusz wciąż myje ręce i chodzi w maseczce chirurgicznej...




Dzień 7


Dzidziuś lubi być najedzony.
Za każdym razem daje temu wyraz!






Dzidziuś bardzo też lubi twórczość gitarową.
W brzuchu lubił i zdania nie zmienił.



wtorek, 6 grudnia 2011

już od roku właściwie

widać było to pytanie szorujące po mózgach naszych dzieci. Czasem wypływało na powierzchnię, czasem zduszane było na samo dno. Ale ono tam było. Trwało w uśpionej gotowości.
Kiedy więc z nastaniem jesieni pytana byłam co raz częściej uznałam, że nadszedł czas. Po prostu.

Okazuje się jednak, że psychika dziecka jest bardziej skomplikowana i zaskakująca, niż moglibyśmy czasem podejrzewać. A przynajmniej, psychika dziecka-dziewczynki.

Bo dziecko dziewczynka wcale nie chciało usłyszeć brualnej prawdy. Dziecko chciało usłyszeć, że to jej podejrzenia nieprawdą są. I nagle list w ręce zaczął ciążyć, słońce zgasło, świat się zawalił, a myślenie magiczne roztrzaskało o kafle w korytarzu. Raz na zawsze.





Mamusia-z-wielkim-brzuchem wpełzła do łóżka rozklejonej dziewczynki i tylko w ten sposób udało  się małej zasnąć w ogóle...

Tego naprawdę nikt sie nie spodziewał. Tym bardziej, że na dziecku-chłopcu rewelacja zdała się nie zrobić najmniejszego wrażenia.

Umówiliśmy się tylko, że skoro dzieci w szkole wydają się być wciąż nieuświadomione, to ani Marta ani Mateusz przykrości robić im nie będą.

Następnego dnia dziewczynka była wciąż smutna, ale już trochę pozbierana.
A dwa tygodnie później, gdy nadszedł natenczas... pokazała klasę!
I rozkroiła serce Mamusi na tysiąc kawałeczków...