niedziela, 28 czerwca 2009

wróciłam dziś ze szkoły późno

odwiedzając po drodze (wreszcie) nowonarodzonego Juniora
www.filipitoito.com/blog
Radość i szczęście.

Wpadam do domu, dzielę łupy, zabieram się za pranie, pakowanie i ogólne spraw organizowanie, starając znaleźć jeszcze w trakcie chwiluńkę na maluteńkie zleconko, a tu Marta koniecznie chce mi grać piosenkę o wściekłych małpach, a Mateusz nie ma ochoty na nic, co choćby sprawiało wrażenie cichej zabawy.

Mówię więc, że jeśli chcą mieć pewność, że niczego WAŻNEGO nie zapomnę im spakować, to może lepiej niech zrobią to sami.

I zrobili.

Tak spakowała się Marta








a tak Mateusz.

























Czasem potykam się o dylemat: czy skupić się na zadowoleniu z niejakich postępów, czy załamać ręce nad długością drogi wijącej się przed nami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz