U nas w domu nie ma takiej tradycji. Bon Pari można kupić w dowolnych ilościach w każdym Tesco. Jest za to tradycja przywożenia zwierzaków-słodziaków, zygzaków macqueenów i innych cudów dostępnych w każdym Tesco. Kupuję je jednak nie byle gdzie, a w Tesco czeskim, co to robi ogrrromną różnicę. Dodaje się do niej też fakt, że stanowią rekompensatę za mój czterodniowy niepobyt, nie trzeba się już więc ze mną witać rozpakowując prezenty.
Tym razem, ku mojemu zadziwieniu, Marta oświadczyła, że mają już za dużo zabawek i żebym przywiozła im słodycze do podziału z dziećmi na obozie, na który jedziemy jutro.
Kupiłam więc. Tak dużo, że pani w kasie musiała robić STORNO. No to oddałam jej te jedne żelki. I gumki. I...serek pleśniowy, na który i tak mam alergię... i tak rachunek mógł zostać zamknięty.
A tak wyglądają dzieci, które już nie tęsknią za mamusią

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz