na spotkaniu z nieograniczonym dostępem do bufetu solił sobie soczek. Długo solił. Zapytałam, czy jest pewien tego, co robi. Był pewien.
W drodze powrotnej poinformował mnie jednak, że 'soczek z solą jest błłłłeee...'.
Przyjęłam to ze zrozumieniem.
Tak jak sytuację z mydłem, które dostałam na urodziny.
Bo Mateusz ma wieeelką słabość do cukiereczków...
I do eksperymentów kulinarnych w ogóle (pasztecik z szyneczką, dżemik z cukrem, soczek z maślanką), choć tylko raz dał się namówić Marcie na wypicie szamponu. Pospieszna ewakuacja z zaplutej wanny pomnożyła tylko ból przerwanej kąpieli...
Gdybyśmy mieszkali za Wielką Wodą, dentysta Mateusza wiedziałby już wszystko.
Na szczęście, nasz Słodkolub, nie przejawia zabójczych skłonności...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz