- 10.12. zawiozłam telefon (po raz trzeci) do serwisu - znów skazana na rekina
- 15.12. okazało się, że blender też nadaje się do wymiany, też po raz trzeci
- 16.12. odebrałam telefon z serwisu - naprawiony chyba po raz pierwszy
- 18.19. przy -15st. umarł akumulator - Dziadek zmarzł i zbiedniał
- zaraz potem okazało się, że zepsute oczy ma nie tylko Mateusz, ale i Marta
- 19.12. (w moje własne urodziny) zepsuł się mój własny ekspres (po raz czwarty) - chcąc nie chcąc, z kawy włoskiej przeszłam na turecką, fuj
- potem, Babcia zadzwoniła, że nie przyjdą złożyć mi życzeń, bo skręciła kolano na nartach
- 28.12. był w ogóle dniem strasznym i nie będę o nim mówić
- w Sylwestra zepsuła się pralka, chyba nie muszę dodawać, że z całym załadunkiem
- 02.01. Tatuś naprawił pralkę i można było załadunek uratować
- 05.01. przyniósł mi naprawiony kabelek do lampy, który zepsuł się w październiku
- od 03.01 próbuje naprawić ekspres
Wyraźnie widać tendencję poprawkowo-rosnącą.
Niech tak zostanie, niech tak zostanie, niech już tak zostanie...
Ojej. Ale z tego wszystkiego choć rekin fajny :) Wiem bo mam! Hahahaha ;)
OdpowiedzUsuń