wtorek, 1 listopada 2011

ostatnimi czasy

dzieci nasze żyją w częstej niezgodzie.
Pytani o powody, mówią o marcinej chęci niezależności i odosobnienia, łamanej nagminnie przez Mateusza oraz o nieuprzejmości i niedelikatności sposobów wyrzucania go z jej pokoju. Niewiele więcej powodów przychodzi im do głowy, ale te dwa wystarczają do regularnych nawrotów wojny, które niechybnie doprowadzają Mamusię do regularnych nawrotów globusa...

Można się czasem obudzić rano i w błogiej ciszy natknąć na takie wywieszki na drzwiach Rodzeństwa: 









Po czasie wystarczającym do ochłonięcia, z błogością tłumaczą treść rysunków, składającą się z krwawych realizacji opisanych gróźb oraz przypadkowych rysunków dinozaurów ryczących na samochody z rękami.

Mr: No co? Byłam zła na niego!
I szeroko się uśmiecha.

To dobrze, czy źle w końcu?
Sama już nie wiem...




PS Po przemyśleniu uznaliśmy, że jednak nie będziemy planować śmierci domowników. Ani innych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz