poniedziałek, 19 października 2009

taki przypadek

W czwartek, po powrocie z przedszkola, dzieci zostały przez 7 minut na dworze. Zauważyłam po chwili, że mają dziwnie mokre głowy i okazało się, że tęsknią za basenem i zrobili sobie basen z rynny kapiącej na głowach.
Dumni i bladzi.
Dowiedzieli się, co na ten temat sądzę, zagrzali i wysuszyli przy kominku (obie suszarki Mamusia spaliła niedawno, susząc dżinsy).

Następnego dnia rano Marta obudziła się z gorączką i płakała, że nie może iść do przedszkola.
Mateusz jak usłyszał, że ma iść sam, to poczuł się bardzo bezobjawowo chory, choć nie płakał.
W sobotę, sąsiadka doniosła, że widziała dzieci chodzące po samochodzie.
Dodam, że to nie pierwszy już raz.
Drugi.
A drugiego miało nie być.

Tatuś dokonał inspekcji i okazało się, że szyba przednia pękła w dwóch miejscach, a liczne zarysowania od ubłoconych butów widnieją na masce i dachu.

(chwila pełnej szacunku ciszy)

Mieli wymyślić sobie kary.
Mateusz odmówił wymyślania, ponieważ zajęty był żałowaniem za winy.
Marta zaproponowała, żebyśmy przez rok albo nawet dwa miesiące nie czytali im na dobranoc.
Zaiste, dotkliwa kara. By była. Bo przecież czytać nie przestaniemy.
Innych pomysłów dziecko więc nie podało.

Co gorsza, babcia oświadczyła, że koniecznie chce zabrać wnuczki do kina na film, na który my rodzice szykujemy się od roku. Prosiła, żeby nie uwzględniać 'Odlotu' w spisie kar do wyboru.

Wniosek: za winy dzieci, rodzice płacą podwójnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz