poniedziałek, 18 maja 2009

Mateusz kiedyś

na spotkaniu z wolnym dostępem do bufetu solił sobie soczek. Dość długo solił. Zapytałam, czy jest pewien tego, co robi. Był pewien.
W drodze powrotnej wyznał mi krótko, że słony soczek jest 'błłłeee...'.
Przyjęłam to ze zrozuemieniem.

Tak samo, jak informację o mydle.
Dostałam je na urodziny.






A Mateusz ma słabość do cukiereczków.









I eksperymentów kulinarnych (pasztecik z szyneczką, dżemik z cukrem, soczek z maślanką), choć tylko jeden raz udało się Marcie namówić go do wypicia szamponu. Natychmiastowa ewakuacja z zaplutej wanny pomnożyła ból niedokończonej kąpieli...

Gdybyśmy mieszkali za Wielką Wodą, dentysta Mateusza od razu rozpoznał by ten odcisk. Na szczęście nasz słodkolub nie wykazuje morderczych zamiarów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz