No to ja do Marty, że jej przepychanki stają sie ostatnio niebezbieczne i czy przypomina sobie, jak przedwczoraj Mateusz przeciął sobie palce, a wczesniej spadł ze schodów.
Marta wszystko pamiętała.
Już zbierała się do niechętnych przeprosin, gdy temat rzeczywisty wypłynął, jak balon z dna basenu: bo ja już wszędzie szukałam i nigdzie nie mogę znaleźć tego PREZENTU!!!
Wszystko jasne.
Poinformowalismy ją, że prezent owszem jest, ale schowany, i to na dachu, więc lepiej niech się pójdzie ubrać, a tatus się już zajmie resztą...
Bo dzisiaj na naszych drzwiach niepostrzeżenie zawisła taka oto informacja:

Przyjdzie Alus i cała rodzina (kolejnosć nieprzypadkowa).
Będzie się działo... oj...