niedziela, 18 kwietnia 2010

obejrzeliśmy właśnie

krakowskie Requiem Mozarta ku pamięci ofiar pod Smoleńskiem (In Memoriam) i powiem szczerze... tak dobrego wykonani jeszcze w Polsce nie słyszałam!
Było prawie doskonałe.
Co prawda dyrygował Francuz, a to lepsze 50% solistów przyjechało z Rosji, ale wykonanie było cudne, cudne, cudne.
Nie rozpraszała mnie nawet włoska wymowa łaciny, ani ciągłe najazdy na tzw. instrument perkusyjny w centrum oraz bezustanne obcinanie Hubertowi głowy, który nota bene śpiewa i harmonizuje przecudnie :)
Jeśli oni przygotowali to w 6 dni, to naprawdę brak mi słów podziwu.
Nagłośnienie, realizacja, ach...
I ta straż pożarna pod sam koniec ;)

Oj, muszę odgrzebać tę partyturę.
Muszę, muszę!!

Wracając jednak do meritum, próbowałam Marcie wytłumaczyć splatające się i lewitujące gdzieś pod niebem linie melodyczne, ten obój, ten klarnet w Requiem Aeternam, mówię: 'Widzisz? Tu się zaczyna ta linia, a teraz tutaj wchodzi obój, a teraz się tak pięknie splata...' Marta popatrzyła na moje ręce i powiedziała 'Nie widzę'.

Potem stwierdziła, że to głupie, że soliści tak siadają, bo ona, jak była solistką, to nie siadała.

Mateusz w tym czasie zdecydował, że będzie perkusistą (?), żeby za chwilę stwierdzić, że chciałby grać na trąbce, bo to nie jest takie trudne. Wyciągałby sobie tak trąbkę wieczorami i tak sobie grał. Otwierałby nawet okno, żeby sąsiedzi posłuchali.
A potem, że może też na flecie poprzecznym...?

Na wszystko oprócz perkusji ma moje przyzwolenie.

Potem jeszcze w Tuba Mirum powiedział, że ta trąba strasznie fałszuje, bo grała co innego, niż pan śpiewał...

(ta strasznie fałszywa trąba - na przykładzie)

A tak w ogóle, to uwielbiam ten cytat z Mozartowi współczesnych: Nie napisał tego Mozart – niech będzie. Ale ten kto to napisał, jest Mozartem.

Nie znajduję partytury - HEEELLLPPPP!!!!

3 komentarze: