piątek, 3 grudnia 2010

Jej pierwszy koncert

Co było najważniejsze w pierwszym koncercie Marty?
Że usłyszała, że źle gra i poprawiła się już w drugiej rundce!
Brawo!
Człowiek jest prawdziwym mistrzem, gdy potrafi wygrać sam ze sobą!!



Ale co było ważniejsze, to obiecana Pepsi.
Jeśli Marta zagra dla ludzi, a nie dla siebie (czyt. postara się nie rzępolić, zamiast: nie postara się i będzie rzępolić).
Zagrała dla ludzi.
I pamiętała, żeby się ukłonić.
Oba razy!
I żeby nie oderwać smyczka od struny i nie wstać przed końcem ostatniego taktu, choć to i tak bezsensowna pauza jest...


A więc była Coca Cola Zero.
W puszce!
Dla Mateusza też.
Kolejny dowód na to, że jedynacy mają kiepściej w życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz